niedziela, 23 lutego 2014

Niedziela

 Niedziela inna niżbyśmy chcieli....



Internet obszedł obrazek pokazujący niedzielę w 1984 i niedzielę w 20014 roku, gdzie na pierwszym widać rodzinkę siedzącą wspólnie przy stole , śmiejącą się i co najważniejsze rozmawiającą ze sobą, drugi zaś ukazuje rodzinke na kanapie gdzie każdy z osobna pochłonięty jest jakimś sprzętem elektro. Niestety świat zmierz do tego , że za niedługo chcąc z soba porozmawiać będziemy musieli wysłać sms, maila lub włączyć wideorozmowę. Jednak to nie do końca wina technologi i postępu cywilizacji, win leży w wychowaniu bo jeśli wprowadzimy w domu rodzinne niedziele, wieczory gier bądź inne tylko "nasze" rytuały to nasze dzieci (miejmy nadzieję) będą w przyszłości kontynuowały te tradycje. Jest to trudne gdyż każdy po całym tygodniu harówki marzy o tym by tylko położyć się do łóżka i odmóżdżyć serialem bądź grą video. W pełni to rozumiem gdyz my sami z mężem mamy takie niedzielę , w których po kilka godzin sie odmóżdżamy ;) jednak większość niedziel w miarę możliwości staramy się spędzać rodzinnie jak nie spacery to gdzieś jakiś wypad., choćby na wspólny rodzinny obiad, którego ja nie muszę gotować.
Dziś niestety niedziela była inna niż byśmy chcieli i choć piękna pogoda to u nas przez chorego (ciągle) Kubę spacer odpada. Postanowiliśmy więc jechać sobie "na sklepy" ,ogólnie, bez konkretnego celu. Kuba został u dziadków a my ruszyliśmy na Bielsko.
Dowiedziałam się dziś ,że moja ciutludzinka nienawidzi jeździć windą o.O . Ledwo to windy weszliśmy a Maryś już wniebogłosy krzyczy "NIE, NIE, NIE" i biedna mało z wózka nie wyskoczyła. To chyba temu , że jest niżej niż inni i może bardziej odczuwa ten moment ruszania. Wyszło więc na to, że Matka z dzieckiem schodami zjeżdżała a Tatko za nami z wózkiem :)
Nie mogliśmy oczywiście nie wstąpić do KFC po zakupach . Maryś frytkami się zajadała a my opychaliśmy sie tysiącami kalorii w kanapkach ....uwielbiam. Udało mi się także kupić Kubusiowi adidaski z DC w rewelacyjnej cenie 89zł. Takie wypady to ja lubię choć szczerze wolałabym ten czas spędzić na świeżym powietrzu ale odkąd Kuba do p-kola poszedł nie jest nam dane zbyt często po polku chodzić bo ciągle chorujemy .
















Marysia: czapa- handmade by ciocia Hania ;) (dziekujemy)
               komin - pokojowy patrol
               spodnie i bluza - zara
              kurtka - wójcik

Kuba: bluza - Umbro
          i rajty :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz