sobota, 1 marca 2014

Piątek, piąteczek, piątunio.....

Pamiętam czasy, w których piątek był najbardziej wyczekiwanym dniem w całym tygodniu. Szło się rano do szkoły z mniejszą niechęcią niż w inne dni , bo wiadomo było, że za kilka godzin już cały weekend będzie wolny .

W piątki wracając pociągiem widać było same uśmiechnięte, zadowolone twarze. Czuło sie tą inną atmosferę, magia piątku coś czego się nie zrozumie dopóki się tego nie doświadczy.
Piątek wieczór (kiedyś): Powrót ze szkoły, szybkie ogarnięcie się do poziomu średnio zaawansowanego bądź zaawansowanego i wypad z domu jak najszybciej i jak najdalej. Byle gdzie byle być tylko ze znajomymi. Powrót w późnych godzinach nocnych lub (częściej) we wczesnych godzinach porannych. Sen przeważnie do późnych godzin popołudniowych dnia następnego.
To były czasy... beztroska, cisza, zabawa i sen / przede wszystkim SEN ;)

Piątek (teraz) : czasem to w zasadzie nie wiem , że już piątek .....gdzie ta magia ja się pytam?!... . Dzień jak co dzień czyli standardowe zajęcia kurki domowej. A wieczorem : kapiel Marysi , pogoń za Kubą i jego kąpiel. Dzieci jedzą kolację a mamuśka szybko ogarnia pokój do poziomu podstawowego (czyli tak co by nie wyrżnąć orła przez zabawki). Marysia do spania (18.30), zabawa z Kubą do 20.00 i wojna z nim o pójście spać. A później , później to wojna z samym sobą żeby jeszcze coś koło siebie zrobić , bo najchętniej to by się padło na twarz i zasnęło na wieki. W późnych godzinach nocnych to mi się zdarza teraz łóżko przebierać jak Kuba posika lub ewentualnie Marysi mleko zrobić.

 Choć nie raz wyjdę do koleżanki czy gdzieś ;) to jednak już nie czuję tej radości z Piątku. Dla mnie piątek to jak każdy inny dzień w tygodniu z tym, że w sb jak tatko nie pracuje to mogę sobie dłużej pospać (kochany Krzyś :* ).

Jednak dziś mieliśmy troszkę inny piąteczek, jako że T. wrócił wcześnie do domu to udało mi się go namówić na obiad , którego ja gotować nie muszę .  Tak znaleźliśmy się w naszej ulubionej restauracji "Tarniówka" gdzie  dziwo dzieciaczki świetnie się bawiły a gdy pani przyniosła nam jedzenie ładnie usiadły i wszystko zjadły. Następnie pojechaliśmy do biblioteki do Oświęcimia , w której też mieliśmy mnóstwo zabawy . Kubuś przez chwilkę był sklepikarzem, Maryś buszowała między regałami a Tatko przeglądał gry planszowe potem chwilkę pograli w zawody sportowe na xbox kinect i Tatko z ciutludzikami poszli na dół do "piłeczek" a mamuśka poleciała na 2 piętro gdzie mogła w spokoju wybrać sobie książki. Tak nam minął piątek bo gdy wróciliśmy była już godzina 17.
Tak więc dla niektórych tak spędzony piątek może być nudny ale dla mnie był to najlepszy piątek od jakiegoś czasu.
Teraz troszkę zdjęć z naszego wypadu :


























Kuba: T-shirt- George
           Bluza- reserved kids
           Buty- DC

Maria: bluza- Zara
            spodnie/legginsy- marks&spencer
           Buty- Zara
           Kurtka- next

2 komentarze:

  1. Dla mnie piątek jest najcięższym dniem tygodnia. Pranie sprzątanie (czyt. nie "ogarnięcie" domu :D ) gotowanie. Człowiek chce się wyrobić zeby mieć sobotę tzw, "wolną". A biblioteka w Oświęcimiu uważam za najlepszy wynalazek XXI wieku. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ja sprzatam i ogarniam wszystko co rano przez cały tydzien (oprócz niedzieli) po to by wieczorem było dokładnie tak samo jak przed sprzątaniem :) przydałaby mi się sprzątaczka na cały etat

    OdpowiedzUsuń